Top

Po co nam ego?

Po co nam ego?

Wiele się dzisiaj mówi o „rozpuszczaniu ego”. Większość działań czy propozycji rozwoju duchowego właśnie do tego się odnosi i na tym skupia. Racjonalnie, intelektualnie i czasem empirycznie jest to wartość. Jednak czy zawsze i w każdym przypadku służy nam taki trening?

Natura świata, a w tym i nasza- ludzka, jest absolutnie od nas niezależna. Ma swój porządek, dynamikę i urodę ze wszystkimi pięknymi i bezwzględnymi procesami rodzenia się, dojrzewania i przemijania. Obserwując harmonię przyrody, zmienność pór roku, codzienne wschody i zachody słońca, uśpioną zimą roślinność i bujną przyrodę w cieplejszym klimacie, możemy się nią zachwycać i uczyć pokory. Jednak wpływ na to mamy żaden, nawet jeśli ulegamy złudzeniu, że posiadamy moce decydowania.

Natura naszej ludzkiej egzystencji opiera się na  poczuciu „ja jestem”( ego) – osobistym, rodzinnym, kulturowym, światopoglądowym. To, jakimi jesteśmy ludźmi, zależy od tego jak się organizujemy, w jaki sposób o sobie myślimy i jak siebie przeżywamy. Wszyscy podlegamy też porządkowi rozwijania się i wzrastania, od narodzin aż po kraniec życia. Przejawiające się przez nas życie ma swoją dynamikę i kierunek– w swojej fundamentalnej formie- zupełnie od nas niezależny.

Jesteśmy podobni do dziecka, które od fazy niemowlęcej dezorientacji  w świecie, poprzez kontakt z matką, uczy się siebie określać, tworzy poczucie odrębności i poczucie „jestem”. Dalej, w dziecięcej perspektywie, otoczone całą uwagą rodziców uznaje, że świat jest dla niego (i na tym etapie- to prawda- bo światem jest wtedy rodzina- gdzie jest w centrum uwagi i najważniejszy). Z biegiem czasu i szerszych kontaktów z rówieśnikami w szkole i poza nią, dziecko dojrzewa i uczy się, że jest równoważną częścią świata i zaczyna widzieć szerszą perspektywę swojego życia. Wchodząc w świat dorosłości szuka sposobów wyrażania siebie, aktywności, działania; dąży do harmonii i spełnienia, najczęściej jest to kierunek ku radości i poczuciu szczęścia, po drodze reflektując o głębszym porządku i egzystencjalnym wymiarze życia. Może wówczas zacząć w naturalny sposób szukać i dotykać duchowego wymiaru życia.

Zakłócony, wstrzymany rozwój poczucia siebie ( ja-ego-tożsamości) powoduje, że w dorosłym życiu, rzadko zdajemy sobie sprawę, że funkcjonujemy na poziomie „ja” małego dziecka (chaos, pogubienie albo egocentryzm, poczucie wielkości, mocy, pretensja do świata). Z tego poziomu wnosimy w dorosłe życie dziecięce życzenia i potrzeby. Jedną z nich może być szukanie spełnienia i szczęścia dla siebie.

Bywa, że rozwój duchowy staje się wówczas obietnicą ich spełnienia. Wówczas uciekając od porządku Natury, naturalnej kolejności rozwijania świadomości, przeskakujemy w poziom egzystencjalny z dziecięcymi potrzebami i świadomością. Okazuje się jednak, że „wracając do ego” – do życia i zdolności organizowania się w prostej codzienności- nie zyskujemy (poza szerszym widzeniem) nic co nas uszczęśliwia. Bowiem doświadczenie wglądu duchowego daje poczucie wolności i jedności ze światem, ale umiejętność wdrożenia go w codzienność dająca poczucie spełnienia zależy od możliwości naszego ego.

W rękach osoby pogubionej wewnętrznie wgląd duchowy pogłębi dezorientację i brak punktu odniesienia, co spowoduje trudności w codziennym organizowaniu życia. U osoby egocentrycznej może być, i niestety najczęściej jest, przyczyną wykorzystywania doświadczenia wglądu  dla własnych potrzeb i  dalej- dla wielu nadużyć.

Podsumowując można pokusić się o stwierdzenie, że nasze ego i jego dojrzałość jest równie ważnym elementem naszego rozwoju osobistego i duchowego, co wgląd duchowy i szeroka przestrzeń doświadczania egzystencji. Podobnie jak ważne jest używanie odpowiednich narzędzi do nadawania formy wyrażanej przez nas rzeczywistości.

Dbajmy zatem o środki wyrażania życia w równej mierze, co o samo jego doświadczanie. Jesteśmy ludźmi, mamy ego- pewnie nie bez powodu …  „Ja”, które można porównać do instrumentu wyrażania muzyki, może to robić w piękny, pełny sposób, albo fałszować i razić uszy świata, zagłuszając pełnię i piękno wszechobecnej ciszy. Aby grać muzykę, trzeba wiele lat ćwiczyć i w stały sposób dbać zarówno o instrument, jak i o tę umiejętność. Bez tych wysiłków instrument zostaje głuchy, a muzyka nie ma szansy się wyrażać, nawet przy pełnej świadomości wszechobecnej jedności ze światem.