Top

W jaki sposób ćwiczyć uważność?

W jaki sposób ćwiczyć uważność?

Zakładając, że średnia naszego życia wynosi 80 lat, H.A. Almaas oszacował, że tylko przez około dwa lata jesteśmy uważni. Pojawia się więc pytanie: „jak to zrobić?”. Chcąc być obecnym zaczynamy sobie wyobrażać, co to znaczy i jak tą obecność osiągnąć. Pytanie więc powinno być bardziej precyzyjne i brzmieć: „co ja robię cały czas, aby nie być obecnym?” I tutaj odpowiedź jest prosta: cały czas tworzę myśli, wizje, które oddalają mnie od bycia tu i teraz, poruszam się w nich, zamiast po prostu być tu i teraz.

Zazen, dzięki któremu ćwiczymy uważność,  jest przerywaniem wędrówek w stworzonych przez siebie pejzażach myślowo – obrazowych. Jest przerywaniem ucieczki od chwili obecnej. Ćwiczenie uważności wiąże się z podjęciem ryzyka nieutożsamiania się z produktami tworzonych przez nas emocjonalno- uczuciowych obrazów. Możemy więc nazwać zazen, i tak często jest nazywany w tradycji zen, naszą prawdziwą naturą, bytem, teraźniejszością, byciem  tu i teraz.

Warto pamiętać, że ćwiczymy nie po to, aby kiedyś, któregoś dnia być obecnym, bo my już teraz jesteśmy obecni. Każdy świadomy oddech, oddech, przy którym jesteśmy teraz, jest tą obecnością i tym momentem. Nie ćwiczymy czegoś konkretnego. Obecność po prostu jest, a my jesteśmy bardziej lub mniej w niej obecni. Czasami jest to 5 sekund podczas zazen, czasami 10, czasami u zaawansowanych 20, 30 sekund.

Jesteś TERAZ obecny, właśnie TERAZ, albo nigdy. Dlatego każdy moment, każdy oddech, każdy ruch jest tu i teraz. Nie można ćwiczyć na zapas, po to aby kiedyś czuć się lepiej. Jest wiele różnych form terapii i pracy z ciałem inspirowanych np. zen, które wykorzystywane są w pracy nad pewnymi elementami naszej osobowości. Dzięki temu możemy poczuć się lepiej w sensie emocjonalnym. W przypadku praktyki zazen można przewrotnie powiedzieć, że decydując się na kilkudniowe sesshin zapisujemy się na na świadome robienie “nic”.

Nasz umysł poprzez nasze wychowanie, przyzwyczajenia, zawsze chce uzyskać coś z czegoś, coś za coś. Podświadomie chcemy, aby wszystko miało jakiś sens, aby każde działanie coś nam zapewniło. Ta właściwość umysłu powoduje, że podczas zazen także wciąż czegoś chcemy, pragniemy gdzieś dojść, najlepiej jak najszybciej.  Natomiast podczas siedzenia jest tylko obecność i nasz brak jej odczucia, zapełnienie braku jej odczucia różnymi obrazami, z których niektóre nam odpowiadają, inne z kolei nie. Czy czujesz się wtedy dobrze czy nie, czy jest Ci przyjemnie czy też nie, to nie oceniaj tego, nie nadawaj wartości, nie analizuj. To wszystko po prostu JEST i tak to zostaw.

Dlatego ćwicząc zazen nie bierzmy niczego jako miary rzeczywistości, ponieważ ona po prostu jest. Pozwólmy sobie zaryzykować pozostawienie jej taką, jaka jest. Nie dodawajmy nic, nie odejmujmy, nie manipulujmy, nie modyfikujmy we własnym umyśle. Jeśli podczas siedzenia jest Ci źle, to po prostu jest Ci źle, czujesz coś nieprzyjemnego i siedzisz dalej. Po paru minutach, a czasami godzinach siedzenia możesz poczuć się dobrze, ale nie przywiązuj się także do tego. To uczucie także zniknie, jak każde, które się pojawia. Przychodzi i potem znika. Popatrz na siebie jak na platformę, scenę, na której te uczucia pojawiają się. Jesteś przestrzenią, w której to pojawia się i znika. Zawsze coś będzie się w Tobie, jako tej przestrzeni, pojawiało i zawsze znikało, nie zatrzymuj niczego, ale i nie oczekuj niczego.

Zen jest bezpośrednią konfrontacją z rzeczywistością, czyli nie za pomocą myśli, wyobrażeń, fantazji. Tutaj musimy mieć świadomość, że ta konfrontacja dotyczy rzeczywistości takiej, jaka ona jest, a nie takiej, jaką chcielibyśmy, aby była. Można nawet powiedzieć, że zazen jest klasycznym ćwiczeniem, w którym pozwalamy na rozczarowanie się, a oświecenie jest rozczarowaniem się … Słowo “rozczarowanie” ma dla nas negatywne skojarzanie, nie tylko w języku polskim, spójrzmy jednak na to rozczarowanie jak na odczarowanie, porzucenie czaru, który sami sobie narzuciliśmy.

Spośród osób, które trafiają na praktykę zen, mało przy niej pozostaje, ponieważ mało kto chce porzucić czarowanie się … Praktyka zazen polegająca na siedzeniu sam na sam ze sobą, ze swoimi myślami, uczuciami, emocjami bywa nieprzyjemna, szczególnie na początku. Dla wielu z nas konfrontacja z samym sobą nie jest komfortowa. Jednak tak naprawdę nie chodzi o tę konfrontację. Sednem jest przebicie się przez te myśli, emocje i poznanie jak jest naprawdę, czyli dotarcie do momentu, kiedy przy pełnej świadomości znika tworzenie perspektywy “ja” i wtedy nagle wszystko JEST

Doświadczenie przebudzenia w zależności od naszego temperamentu, osobowości, może być albo niesamowitym przeżyciem typu “wow!”, albo intymnym, cichym doświadczeniem na zasadzie “acha, to tak jest”. Czytając czy słuchając relacji osób, które doświadczyły oświecenia, musimy pamiętać, że nie opisują one przebudzenia, ale swoją reakcję na przebudzenie. Praktykowanie z oczekiwaniem, że wydarzy się coś fantastycznego zdecydowanie nie sprzyja praktyce.

Zen jest bardzo precyzyjnym i uważnym postrzeganiem rzeczywistości, momentu za momentem. Ćwiczenie zazen jest więc ucieleśnieniem uważności, a nie spokojnym czekaniem na oświecenie, które może się przydarzyć. Przebudzenie polega na doświadczeniu, że tożsamość jest tylko tożsamością, myśl jest tylko myślą, a uczucie- tylko uczuciem, niczym więcej …

Mówiąc o nabraniu dystansu do tożsamości, należy koniecznie wspomnieć, że w życiu codziennym bardzo ważne jest odpowiednie “zarządzanie” swoim poczuciem “ja”. Ktoś, kto nie umie zintegrować tożsamości, ma po prostu problemy psychiczne. Mówiąc o uświadomieniu i porzuceniu “ja” mamy na myśli fakt, że większość z nas ma przede wszystkim identyfikację z własnątą tożsamością,

Zazen jest bezpośredniością, obecnością, byciem w teraźniejszości. Jednak uważajmy na to, aby nie starać się być uważnym, my po prostu jesteśmy uważni. Nie można ćwicząc zazen zmuszać się do bycia uważnym, bo też nie ma do czego- uważność po prostu JEST.

Kiedy podczas siedzenia pojawiają się różne myśli typu „ja powinienem”, „byłoby lepiej”, „a może” oraz rozpraszające impulsy, to prostu je czuj, nie blokuj. Jednak nie przekładaj ich na dalsze myśli, obrazy, nie podążaj za nimi.

Można także powiedzieć, że ćwicząc zazen ćwiczmy jako bogacze, a nie jako biedni. Oznacza to, że nie ćwiczymy po to, aby coś osiągnąć, wypełnić jakąś pustkę. My ćwiczymy mając już to coś lub nawet więcej- będąc już tym … Takie podejście do praktyki wiele zmienia. Zazen jest więc świadomym odkrywaniem tego, co już mamy, co jest, a nie zdobyciem tego czegoś.